Tekst pochodzi ze strony: http://wiescgminna.chmielnik.pl

Wieść Gmina Chmielnik

 Wieść Gminna 3/2014

Pasja lekarstwem na rutynÄ™ życia wywiad z P. Janem PiÄ…tkiem  



Jan PiÄ…tek ze swoimi pracami

Każdy okres w życiu człowieka jest dobry, aby odkrywać swoje pasje, czy też ich poszukiwać. To zdanie dla wielu zabrzmi jak slogan, ale Ci, którzy tego doświadczyli mogą nas przekonać o prawdziwości powiedzenia.

Udowadnia nam to P. Jan Piątek, mieszkający w Chmielniku, który na emeryturze odkrył w sobie zdolności artystyczne. Jak to się stało, że zainteresował się rzeźbą w drewnie i jak wygląda jego praca nad rozwijaniem tego talentu oraz co z niej wynika dowiecie się z Jego opowieści.

Zadam najbardziej oczywiste pytanie, Panie Janku jakie były początki odkrywania tej pasji?

Zaczęło się od tego, że w sanatorium w Polańczyku, do którego pojechałem na przełomie października i listopada w 2013 roku poznałem starszego mężczyznę, który przywiózł ze sobą figurki św. Floriana - patrona strażaków i św. Ambrożego - patrona pszczelarzy. Chciał w ten sposób pochwalić się tym, co robi. Patrząc na te rzeźby zakiełkowała w mojej głowie taka myśl, że przecież to nic trudnego wystrugać w drewnie taką postać. Zaproponowałem mu, że kupię jego rzeźby, jednak nie mogliśmy dojść do porozumienia w sprawie ceny. Zrobiłem więc kilka zdjęć, żeby mieć wzór do pracy, ponieważ doświadczony rzeźbiarz ma obraz tego, co chce wystrugać w swojej głowie, ja potrzebowałem na początek czegoś co posłuży jako pierwowzór. I tak z tymi fotografiami wróciłem do domu.

Czy to oznacza, że swoją pracę zaczął Pan od wykonania pierwszych figurek na bazie tamtych zdjęć?

Po powrocie z sanatorium nie dało mi to nowe odkrycie spokoju, wracałem do tych zdjęć i postanowiłem spróbować. Kupiłem odpowiednie narzędzia, na początek był to zestaw dłut. Potrzebowałem też odpowiedniego drewna. Wiedziałem o tym, że ścięto lipy obok szkoły podstawowej w Chmielniku, które uszkodziła letnia burza, pamiętające jeszcze czasy przedwojenne, napisałem więc pismo do Pana Wójta, że potrzebuję takiego lipowego drewna na rzeźby i kupiłem spory kawałek tej lipy, która została wycięta. Drewno było dobrze już wysuszone i od razu mogłem zabrać się do pracy. Zimowe wieczory były długie, toteż spędzałem codziennie dużo czasu nad kawałkiem drewna próbując nadać mu odpowiedni kształt. Na początku szło mi bardzo opornie, bo nie jest wcale łatwo wystrugać zarys twarzy, kształt uszu, nosa, ale z każdym dniem było coraz lepiej.

Ile rzeźb liczy już pańska kolekcja?

Na początku długo musiałem pracować nad jedną figurką, ale z każdym dłutem było coraz lepiej, już nie potrzebowałem wnikliwie przyglądać się fotografii, żeby nadać rysom twarzy kształt. Mam już na dzień dzisiejszy 23 figurki i pracuję nad kolejną. Gdybym wiedział, że to będzie mi tak łatwo przychodzić zabrałbym się do tego dużo wcześniej, bo nie było pracy, której bym się w życiu obawiał. Pochodzę z rodziny z Kielnarowej, miałem pięcioro rodzeństwa. Moi rodzice utrzymywali się z wyplatania wikliny, ale to było zbyt mało, aby utrzymać rodzinę, dlatego latem u bogatszych gospodarzy byłem na tzw. służbie, dzięki temu miałem na ubranie i wyżywienie. Gdy ukończyłem szkołę, wyjechałem za pracą na Śląsk, żeby nadal pomagać rodzicom. Tam pracowałem w cegielni. Po powrocie do domu terminowałem u krawca, ale było to zajęcie drogie i mało opłacalne. Więc porzuciłem to na rzecz murarki, bo powstawało dużo domów i murarze byli bardzo potrzebni w tamtych czasach. Lubiłem tę pracę, ale po jakimś czasie znowu zapragnąłem zmiany. Zająłem się więc kowalstwem. Pracowałem w tym zawodzie w rzeszowskim WSK przez 23 lata. To była ciężka praca, dlatego zaczęły się moje problemy ze zdrowiem, byłem zmuszony zrezygnować z niej i przejść na emeryturę.

Widziałam Pańskie rzeźby podczas imprez plenerowych w Chmielniku i są tam głównie postacie świętych.

Najchętniej rzeźbię świętych, bo najlepiej mi wychodzą. Moja ulubiona postać to Jezus Frasobliwy, wykonałem już kilka takich figurek różnej wielkości. W moim ogrodzie stoi kapliczka właśnie z tą figurą. Mam zamiar spróbować czegoś innego, ale to dopiero tegorocznej zimy. W miarę pracy uzupełniałem potrzebne narzędzia, różnej wielkości i o różnych kształtach dłuta, frezy i frezarki tarczowe. Obecnie pracuję nad wykonaniem figury Matki Bożej z Dzieciątkiem, ale do tego potrzeba czasu. Muszę przygotować gospodarstwo i ogród do zimy i wtedy poświęcę moim rzeźbom więcej uwagi. I tak jak mówiłem spróbuję czegoś innego.

Co jest ważne w tej pracy?

Do tego zajęcia potrzeba dobrej koncentracji, są dni lepsze i gorsze. Gdy jest dobry dzień, dobrze się czuję, wtedy jestem skoncentrowany i mam natchnienie, żeby pracować długo i łatwiej mi nadać kawałkowi drewna zadawalający mnie kształt. Podczas gorszego dnia praca słabo mi idzie. Wtedy wiem, że trzeba to odłożyć i poczekać na lepsze samopoczucie.

A jak wygląda praca nad jedną rzeźbą, czy robi ją Pan od początku do końca, czy można taką pracę odłożyć jeśli coś nie wychodzi i czy łatwo jest wrócić do niej po jakimś czasie?

To nie ma znaczenia, czasem trzeba odłożyć, bo coś jest ważniejszego do zrobienia albo nie mam natchnienia na rzeźbienie. Ale po takiej przerwie z przyjemnością wracam do tego, co odłożyłem.


Czy sprzedaje Pan swoje rzeźby?

Na razie jestem początkującym w tym fachu i mam dopiero po jednej z kilkunastu postaci świętych. Teraz mogę zaoferować komuś z tego co mam, że przygotuję taką figurkę na zamówienie, bo już pojawiły się takie osoby, które chciałyby kupić konkretne figury. Były też prośby
o coś nowego nad czym jeszcze nie pracowałem.

Powiedział mi Pan, że żałuje tego, że to odkrycie przyszło tak późno, co Pan miał na myśli?

Gdybym zaczął rzeźbić wcześniej, teraz miałbym więcej umiejętności i być może spędziłbym życie na czymś, co mi sprawia ogromną przyjemność. Miałbym też czas, żeby wykonać wiele prac. A teraz mam już 74 lata, więc tego czasu nie pozostało mi tak dużo. Był także taki trudny czas po śmierci żony, gdy doskwierała mi samotność
i przychodziły czarne myśli, co dalej ze mną, co się stanie, gdy zachoruję. Gdybym wtedy rzeźbił, byłoby mi łatwiej, bo takie zajęcie, które sprawia radość pozwala oderwać się od codzienności, wyłączyć smutne myśli.

Ale skąd u Pana te ponure myśli, przecież z tego co wiem ma Pan dzieci mieszkające w pobliżu Chmielnika?

Tak, jestem dumny z mojej rodziny. Córka maluje, pisze wiersze, jeden syn jest ratownikiem medycznym, drugi syn jest fachowcem budowlanym. Mam sześć wnuczek, które bardzo często mnie odwiedzają, bo dzieci mieszkają tylko kilkanaście kilometrów ode mnie. Jednak każdy ma swoje życie, rodzinę, pracę, czasem problemy. Nie mogą być ze mną cały czas, a samotność jest trudna do przezwyciężenia. Najtrudniej było, gdy po chorobie, piętnaście lat temu zmarła moja żona. Przez długi okres czasu nie mogłem wyobrazić sobie, jak dalej będzie wyglądało moje życie bez niej w pustym domu. W takich chwilach trzeba czymś zająć myśli, żeby mimo wszystko myśleć o życiu, a nie umieraniu. Teraz wiem, że gdybym w tamtym czasie rzeźbił byłoby mi łatwiej. Dlatego moja nowa pasja jest antidotum na ponure myśli i samotność. Zajęte dni i ręce chronią przed depresją. Rzeźbienie pozwala mi cieszyć się każdym dniem, bo ciągle czeka na mnie jakaś figurka, którą trzeba wystrugać. A efekty pracy dają satysfakcję, bo wiem, że mimo mojego wieku jeszcze ciągle potrafię zrobić coś ważnego.

DziÄ™kujÄ™, że zechciaÅ‚ Pan podzielić siÄ™ z czytelnikami „WieÅ›ci Gminnych” swoimi wspomnieniami, refleksjami i tym, jak po latach odkryÅ‚ Pan w sobie talent.

Refleksja po tej rozmowie nasuwa się taka, że lekarstwem na rutynę życia jest ciągłe poszukiwanie, odkrywanie nowych zainteresowań, pasji i inwestycja w siebie. Jedną z zalet tego jest samorozwój, pogoda ducha w jesieni życia i świadomość, że mimo wszystko żyjemy w jakimś celu. Inna zaleta jest taka, że w efekcie poszukiwania pasji powstaje coś, czym można ucieszyć oczy. Dzięki poszukiwaniom bohatera tej rozmowy historia w naszej małej ojczyźnie również zatoczyła swoje koło. W figurkach P. Jana Piątka została ożywiona wiekowa lipa, która dotąd rosła w sąsiedztwie szkoły i była świadkiem wielu przełomowych wydarzeń w Chmielniku. Najstarsi chmielniczanie pamiętają czasy, kiedy w jej cieniu gromadzili się dorośli i dzieci, aby odprawiać nabożeństwa majowe. Dzisiaj z jej drewna powstały, i jak nas zapewnia P. Jan Piątek powstawać jeszcze będą, figurki świętych i być może pojawią się w niejednej kapliczce w naszej miejscowości, zadając tym samym kłam przemijalności.

Rozmawiała Irena Szczypek