|
|||||
|
|||||
Z wycieczkowego szlaku do Lwowa
O Lwowie, który leży bardzo blisko polskiej granicy większość z nas myśli, że to miasto na dalekim wschodzie, a patrząc na mapę Europy to właśnie Lwów wyznacza jej centrum. Przez ponad cztery stulecia był polskim miastem. Po trzecim rozbiorze znalazł się na obszarze Austro-Węgier, by powrócić na krótko do Polski w latach dwudziestych. Na początku XX wieku w tymże mieście mieszkali pospołu Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Ormianie i Niemcy galicyjscy. To oni stanowili o kosmopolitycznym charakterze miasta i tworzyli wspaniały klimat do tego aby rozkwitała sztuka, a Lwów uchodził w całej Europie za ośrodek modernizmu. Jednak XX wiek mimo wielu dobrych zmian, spłynął rzeką krwi, pozostawiając otwartą ranę w wielu miejscach, w wielu miastach, we Lwowie również. Obecnie jest to miasto, które nie chce pamiętać ani tych dobrych, a tym bardziej tragicznych okresów ze swojej przeszłości. Opowiadają o nich tylko budowle, ulice, pomniki na Cmentarzu Łyczakowskim, liczne kościoły. To dzięki nim możemy próbować odtworzyć ten zapomniany klimat miasta nazywanego często europejską Jerozolimą czy Florencją wschodu, miasta w którym tak wiele jest polskich śladów i którego świetność tworzyły całe pokolenia Polaków. To ich śladami próbowaliśmy podążać podczas dwudniowej wycieczki do Lwowa, w organizacji której pomogło nam biuro podróży Marco Polo Travel z Rzeszowa. Jej uczestnikami była 47. osobowa grupa mieszkańców naszej gminy. Na tę wyprawę wybraliśmy się w pierwszy weekend czerwca, który po deszczowej, majowej pogodzie przyniósł nam upragnione słońce, co tym bardziej dodawało wycieczkowego animuszu. Chadzaliśmy przepięknymi lwowskimi uliczkami podziwiając m. in.: Stare Miasto z czterema fontannami, Katedrę Łacińską i Ormiańską, Zespół klasztorny Bernardynów, Plac Halicki, Sobór św. Jura. Panorama miasta rozpościerała się przed nami podczas wędrówki do ruin Wysokiego Zamku i na Kopiec Unii Lubelskiej. Oczywiście odwiedziliśmy również plac, na którym wciąż czuwa nasz wieszcz Adam Mickiewicz. Obowiązkowym punktem każdej z lwowskich wycieczek jest wizyta na Cmentarzu Łyczakowskim i hołd złożony spoczywającym tam Orlętom Lwowskim i polskim powstańcom z 1863 roku. Dla naszej grupy to także był punkt priorytetowy. I na koniec tej relacji absolutna wisienka na torcie, czyli wizyta w Operze Lwowskiej i obejrzenie opery autorstwa Amadeusza Mozarta pt. „Czarodziejski flet”. Pośród wielu plusów tej wyprawy był tylko jeden minus – zbyt długi postój na przejściu w Medyce, który w naszym wypadku wyniósł w sumie 7 godzin, ale skoro to polska granica jest jednocześnie granicą Unii Europejskiej musimy dzielnie znosić konsekwencje przynależenia do tej wspólnoty. Obserwując poziom zadowolenia z tej wycieczki wśród uczestników myślimy, że pokusimy się o organizację kolejnych, tej podobnych, oczywiście uwzględniając potrzeby zainteresowanych podróżowaniem. Irena Szczypek |