Msicalowa przygoda rozpoczęła się castingiem, który odbył się w środku Chmielnika. Wystartowaliśmy w ciepłe lipcowe dni, a skończyliśmy w chłodnym grudniu. Przez pół roku tworzyliśmy w wielu wymiarach Podwórko - wewnętrznie i zewnętrznie. Choć zastanawialiśmy się - po co aż pół roku?! - na kilkanaście dni przed premierą uświadomiliśmy sobie, jak szybko upłynął ten okres.
Stanęliśmy przed zupełnie nowym dla nas wyzwaniem – połączeniem aktorstwa, tańca i śpiewu. Na szczęście pracowali z nami fantastyczne i wyrozumiałe osoby. Reżyser - pan Kamil Dobrowolski, choreograf - pani Magdalena Widłak i kompozytor - pan Bogdan Szczepański oraz dramaturg – pan Lech Mrówczyński. Ciepłem, jedzeniem i gościnnością wspierała nas pani Beata Wojnarowicz-Hondz.
Warsztaty i próby, podzielone na trzy rodzaje, przynosiły za każdym razem małe - wielkie odkrycia. Podwórko stało się obiektem poznawania i szlifowania siebie. Każdy dzień zbliżał nas, był okazją do pokonywania barier dla młodych amatorów aktorstwa. Im więcej pracowaliśmy, tym więcej uśmiechaliśmy się do siebie.
Zapomnieliśmy o czasie do momentu, kiedy na palcach mogliśmy odliczać dni do premiery. I wtedy zrobiło się naprawdę gorąco...
Nadszedł długo oczekiwany dzień – 13 grudnia 2014 roku – sobota. Kilkoro z nas nie mogło się doczekać, kilkoro wręcz przeciwnie. Niezależnie od tego czy chcieliśmy czy nie on, a w zasadzie ona (sobota) nadeszła. A zaczęła się w bardzo dobrym stylu. Około godziny 9:20 można było usłyszeć nas na antenie Polskiego Radia Rzeszów – audycję z naszym udziałem poprowadził przesympatyczny redaktor o równie przyjemnym głosie p. Adam Głaczyński. Na początku zaśpiewaliśmy piosenkę otwierającą musical – uwierzcie, śpiewanie w radiu na żywo nie jest najmniej stresującą rzeczą na świecie. Nie wiemy jak to wyszło, ale dochodzą do nas słuchy, że było całkiem ładnie ;). Następnie opowiedzieliśmy o przygotowaniach do spektaklu i o tym co zyskaliśmy przez te sześć miesięcy. Naszą audycję, swoją piosenką zakończyła najmłodsza aktorka Amelia Kołodziej. Była 10, dzień kończył budzić się ze snu, a my bynajmniej nie udaliśmy się do domów. Pojechaliśmy na Podwórko. Od godziny 11 trwały próby. Godziny upływały nieubłagalnie, wieczór nachodził. Pierwsi goście pojawiali się w progach naszej teatralnej sali, na wieszakach zawisły pierwsze kurtki. My się zbytnio nie stresowaliśmy. Teraz gdy tak zastanawiam się czemu, dochodzę do wniosku, że gdy długo i intensywnie się do czegoś przygotowuję, to nie musze się bać. I faktycznie – nie musiałem, nikt z nas nie musiał. Zaczęło się od powitania gości przez panią Beata Wojnarowicz-Hondz, p. Kamil Dobrowolski – reżyser wprowadził widzów w świat Podwórka. Światła zgasły. Nie było już odwrotu. Teraz przypominam sobie, że i wtedy nie czułem stresu – wręcz przeciwnie – czułem taką energię i szczęście. Zaczynamy! Przyznam się państwu szczerze, że cieszyłem się tym musicalem, byłem z niego dumny, byłem dumny z tego co robiliśmy ale nie spodziewałem się takiej reakcji, takiego przyjęcia. Mogę tylko zacytować kilka wpisów z naszego fanpage: „Mistrzostwo! Byliście mega wspaniali! Gratuluję”, ” Najpiękniejsze z wszystkiego co widziałam!”, „Brawo!!! Byliście reeewelacyjni!!!”, „Dziękuję za wieczór pełen dobrego humoru i szczerych wzruszeń. Nie spodziewałem się, że będę miał zaszczyt obejrzeć widowisko tak poruszające i profesjonalne. Gratuluję i czekam na kolejne projekty, a na "Podwórko" na pewno wybiorę się jeszcze raz :)” – tych wpisów jest więcej, nie mówiąc o pochwałach i gratulacjach jakie dostaliśmy na żywo i nadal dostajemy. Wracając, skończyliśmy piosenką finałową i po niej dostaliśmy ogromne owacje na stojąco! I proszę mi uwierzyć: to najpiękniejsze co mogliśmy otrzymać po sześciu miesiącach pracy! To było coś wspaniałego! Widzowie krzyczeli „bis”, a z naszych twarzy nie znikał uśmiech, często pojawiały się łzy szczęścia. Te kilka minut będę pamiętał do końca życia, te najpiękniejsze kilka minut. Po podziękowaniach publiczność udała się na poczęstunek, a my niedługo po niej. I była godzina 22:00. Zmęczeni ale niewiarygodnie zmobilizowani, szczęśliwi i spełnieni, świętowaliśmy do około 1:00. Ta sobota, przed która miałem tyle obaw ułożyła się jak według najdoskonalszego scenariusza. Tak było najlepiej.
W niedzielę graliśmy tak jak w sobotę – o 19:00. Publiczność tak dopisała, że wszystkie miejsca siedzące i stojące były zajęte. Wiele osób musiało stać w wejsciu. To dało nam ogromnego kopa – chcieliśmy aby przede wszystkim Ci, którzy stali dwie godziny byli zadowoleni. I byli. Jeszcze dłuższe niż dzień wcześniej owacje i znów na stojąco zakończyły drugi spektakl. Wspominałem, że nie ma nic piękniejszego dla aktora niż wielkie brawa? ;). W poniedziałek było ciężko. Przygotowania zaczynaliśmy od 7:00 więc co tu dużo mówić – humory jeszcze spały. Do tego jeszcze światła, które w większej części odmówiły posłuszeństwa. Mieliśmy różne myśli, ale publiczność zaproszona – musimy dać z siebie wszystko. I znów ekipa z podwórka zaliczyła spektakl na 5!
Około 11:00 goście opuszczali salę, nam było jakoś wyjątkowo trudno. Przez te sześć miesięcy ta sala stała się naszym drugim domem. Nie zawsze było kolorowo, łatwo. Pomimo sporów wspólny cel niesamowicie nas połączył, z czasem nie trzeba było nas namawiać na próby – sami przychodziliśmy i nieraz częściej niż to było ustalone. Przychodziliśmy bo chcieliśmy zrobić dobry musical, na wysokim poziomie i przychodziliśmy bo po prostu chcieliśmy się ze sobą spotkać. I w poniedziałek poczuliśmy pewna pustkę, obawę o to że być może ta wspaniała przygoda się już kończy. Dzisiaj wiem, ze obawialiśmy się bezpodstawnie. Planujemy wspólnie spędzać czas przynajmniej do wakacji. Kolejnym punktem są Mikołajki w WDK w Rzeszowie (19.12 piątek), a później… Zresztą będziemy informować Was na bieżąco! Jeszcze o nas usłyszycie!
Marcin Nizioł