Każdy uczeń trzeciej klasy gimnazjum wie, że marzec, kwiecień, czy też maj - to nie tylko czas na przygotowanie się i pisanie egzaminów gimnazjalnych, ale także czas związany z wyborem szkoły. Jesteśmy wprost zarzucani propozycjami, z których każda mówi nam, że ta właśnie szkoła jest jedną z najlepszych. Czujemy się wtedy zakręceni, ale… z pomocą przychodzi nam nasza szkoła – gimnazjum, do którego uczęszczamy. A jest to pomoc wielowymiarowa: dzięki pani pedagog, podczas konsultacji zawodowych, możemy poznać nasze predyspozycje do pracy w danym zawodzie, a dzięki reprezentacjom szkół ponadgimnazjalnych przybywającym do naszego gimnazjum, szczegółowo zaznajomić się z ich ofertą edukacyjną. By wybrać tę najlepszą…
I właśnie czwartego marca bieżącego roku mieliśmy okazję gościć w naszej szkole wyjątkową osobę. Swoją obecnością mile zaskoczył nas nauczyciel z X Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie wchodzącego w skład Zespołu Szkół Kształcenia Ustawicznego i jednocześnie wykładowca jednej z rzeszowskich uczelni wyższych, który poprowadził gościnnie lekcję edukacji dla bezpieczeństwa. Zajęcia te minęły nam szybciej niż zwykle, ale z sali lekcyjnej wyszliśmy bogatsi o sporą dawkę informacji dotyczących wojska i szkolnictwa z wojskiem związanego.
Na początku zajęć mogliśmy się zapoznać z ofertą edukacyjną Zespołu Szkół Kształcenia Ustawicznego w Rzeszowie, jednakże nasza uwaga koncentrowała się nie tyle na kolorowych folderach, ale na pewnym niesamowitym przedmiocie, który zazwyczaj nie leży swobodnie na ławce podczas lekcji. Ale o tym za moment…
Gdy już zapoznaliśmy się z ulotkami ZSKU rozpoczęła się właściwa część lekcji. Nasz gość zaczął opowiadać o wojsku. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy na temat struktury organizacyjnej wojska, rodzajów wojsk, typów pojazdów, jakimi dysponuje polskie wojsko, a które, w razie niebezpieczeństwa, mogą bronić granic naszego kraju. Oprócz tego nasz gość wspomniał także o tym, jak wygląda współpraca z innymi krajami pod względem militarnym.
Podczas tych nietypowych zajęć mogliśmy również dotknąć prawdziwych granatów, tych starszych i tych, którymi wojsko posługuje się aktualnie. Oczywiście, były one nieuzbrojone. Później, każdy chętny mógł przymierzyć strój do kamuflowania się w lesie, który - jak sami później przyznaliśmy - był genialny i na pewno bardzo skuteczny. W tym samym czasie nasz gość opowiadał o swojej wojskowej specjalizacji ( snajper) oraz o tym, jakie szkoły i studia musimy ukończyć, aby dostać się do wojska. Dowiedzieliśmy się też, że żołnierz musi mieć bardzo dobrą kondycję, ważna w tym zawodzie jest także znajomość języka angielskiego, ponieważ, np. komendy (czasami) są wydawane w języku angielskim, podobnie jak mapy – w wersji anglojęzycznej. Jednak, jak sam nasz gość przyznał, nie tylko wiedza jest ważna, ale również wytrzymałość psychiczna, która na poligonach i podczas wykonywania zadań w terenie jest naginana do granic możliwości. Sam niejednokrotnie był świadkiem, że ktoś się rozpłakał z bezsilności… Nam jego słowa uświadomiły, że… być w wojsku to tak, jakby wędrować na Mount Everest – trzeba bardzo ciężko i z mozołem wspinać się pod górę, aby zdobyć szczyt.
Po dokładnym omówieniu kwestii teoretycznych związanych z wojskiem przeszliśmy do praktyki. I tu nareszcie mogliśmy ujrzeć w całej okazałości ten zaskakujący przedmiot, który do tej pory spokojnie leżał na ławce. Otóż okazało się, że nasz gość przywiózł ze sobą … kałasznikowa oraz jego polski odpowiednik, tylko nieco mniejszy i wyjaśnił, że polskie wojsko posiada te mniejsze, ponieważ są one bardziej humanitarne (o ile można mówić o humanitaryzmie w odniesieniu do korzystania z broni ), tzn. ranią, ale nie zabijają jak kałasznikow. I wtedy… nadeszła wiekopomna chwila: po pokazie rozkładania i składania kałasznikowa, mogliśmy zrobić to sami. Gdy po zajęciach zapytałam się kolegów i koleżanek, co tak naprawdę na tym spotkaniu najbardziej się im podobało, wszyscy mówili, iż tym momentem było zobaczenie z bliska legendarnego kałasznikowa. To najbardziej zainteresowało zarówno dziewczyny i chłopców. Mimo że jest to broń służąca tylko do zabijania, to bardzo przyciąga uwagę i niejednego fascynuje.
Czas szybko mijał. Jednak ani nasz gość, ani my nie zapomnieliśmy, że jesteśmy na lekcji EDB. Pan prowadzący zajęcia przestrzegł nas przed przedwojennymi bombami, które ziemia ciągle skrywa w sobie i czasami „wypluwa” w różnych miejscach: w lasach, na polach, na pagórkach i nakazywał, abyśmy nie lekceważyli nawet pozornie niegroźnie wystającej z ziemi rurki, która może okazać się niezdetonowaną bombą. Zawsze w takich sytuacjach należy dzwonić na policję lub po straż pożarną.
Dłużące się najczęściej czterdzieści pięć minut lekcji tym razem minęło zbyt szybko. Dzięki temu fascynującemu spotkaniu dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy o wojsku i życiu żołnierza. Jestem niemalże pewna, że tak ciekawie zaprezentowanie wszystkich tajników trudnego zawodu żołnierza nie zniechęci nas, a wręcz przeciwnie - wielu uczniów zacznie się poważnie zastanawiać, czy nie pójść do szkoły wojskowej, pomimo wyzwań i trudności, jakie mogą tam na nas czekać… Dziękujemy za tę inspirującą do podjęcia ważnych decyzji lekcję i chcielibyśmy, aby takich zajęć było jak najwięcej.
Katarzyna Czarnota uczennica klasy III Gimnazjum
im. Szarych Szeregów w Chmielniku