Wszelkie wymienione sytuacje w tekście są przypadkowe.
„Przecież pracujesz tylko pięć godzin, coś tam napiszesz na tablicy, pobawisz się z dziećmi i idziesz do domu...” - te słowa wypowiadane od osób, które nie mają pojęcia o szkolnictwie lub próg szkoły przekroczyły ostatni raz 40 lat temu niejednokrotnie podnoszą ciśnienie u nas – nauczycielek wychowania przedszkolnego. Niniejszy artykuł nie ma na celu użalania się nad sobą, a jedynie pokazania w przybliżeniu, że praca w przedszkolu to nie tylko zabawa, choć bywa zabawnie, ale jest to ogromna odpowiedzialność. Kształtujemy małe umysły, postawy, zachowanie, dbamy o bezpieczeństwo, przytulamy, jesteśmy powierniczkami sekretów, wyłapujemy deficyty, pilnujemy, by Grześ (imię przypadkowe) nie zjadł czegoś na co ma uczulenie, baaa pilnujemy, żeby Grześ nie zjadł czegoś niejadalnego! Trzeba mieć oczy dookoła głowy i nie tylko tam. Codziennie po kilkanaście tysięcy razy słyszymy „Proszę pani, bo….” i tu mogę wymieniać w nieskończoność „Bo”, ale wymienię kilka najczęstszych: „on stoi koło mnie, a ja nie chcę”, „paniiii, oblałam się”, „proszę paaani, ja miałam pierwsza tę zabawkę”, „proszę paaani, niech pani mu coś powie”, „paaaaaniii siiiikuuuu” - to ostatnie jest „najlepsze”, kiedy, zwłaszcza zimą, wybieramy się na spacer i ubieramy te wszystkie skafandry, podwójne spodenki, rajstopki, czapki, kominy, rękawiczki i ... kiedy już wydaje się, że możemy wychodzić, nagle dziecko mówi, że jednak chce mu się siku, lub to drugie.. Wtedy sobie myślę, że tak właśnie wygląda piekło.
Zabawnych sytuacji w przedszkolu na co dzień jest naprawdę sporo, niekiedy po opowieściach dzieci trudno rodzicowi spojrzeć w oczy ale niestety zdarzają się również opowieści te mniej zabawne, po których zastanawiamy się, jak zapytać rodzica czy to, co mówi dziecko, jest prawdą, a jeśli tak, to w jaki sposób można pomóc.
Zanim zaczęłam pracę jako samodzielny nauczyciel, w trakcie studiów odbyłam kilka staży jako pomoc nauczyciela i wiedziałam, na co się piszę. Dlatego też nie chcę licytować się „kto ma gorzej”, bo dla każdego jego praca jest odpowiedzialna i ważna, a my naprawdę lubimy to, co robimy, czujemy za to wdzięczność i jesteśmy wesołe, kiedy dziecko jest radosne, a jesteśmy smutne, kiedy dziecku jest smutno.
Czujemy ogromną radość, kiedy dziecko na początku przekracza próg naszego przedszkola, niekiedy ze łzami w oczach lub konkretną awanturą żegnając się z rodzicem, a później z tą samą miną, a wręcz z rozpaczą idzie do domu, bo mama czy tato za wcześnie przyszli, a ono przez 8 godzin nie zdążyło się pobawić.
Podsumowując, zależy mi tylko na odrobinie empatii, bo w ciągu tych „tylko pięciu godzin” dzieje się napraaaawdę dużo.
Nauczycielka wychowania przedszkolnego
Klaudia Szajna